It has been written
a lot about the safety during journey and the things which is worth having
while travelling. However, everybody has his/her own experience so I think it will be useful if I write about
mine.
A few days ago
my friends told me about their friends who had just came back from the journey to
the same part of the world. And they told me they experienced all bad things
which were possible to meet. Well, probably the balance must be kept in the
nature. However, the friends of mine had travelled a few months longer than me
and they hitchhiked – so unpleasant incidents might have happened (but not
necessarily). Although I love hitchhiking, I wouldn’t decide to travel in that
way in those countries, at least not being alone. But how knows?
Those people
were robbed, attacked and mugged, I was surprised that people were so hostile
to them. I can’t imagine it as I had never had such situations.
I tried to find
out why Latinos treated them differently. Maybe it was the result of the fact
that I was a lonely travelling white woman. They were a couple and they got
dressed in old shabby clothes to look like poor people. Maybe it was a
mistake. I always looked neat and like a
tourist. I was aware that I was a stranger to them no matter what I would wear,
I was a ‘gringo’ who is always rich for them. Looking neat and clean is important
in every country as the first impression is the most important.
A few
conclusions:
1.
There
are good and bad sides of travelling alone – on one hand it is more difficult
but on the other it is easier as everybody wants to help you.
2.
You
will always be a gringo for Latinos, no matter what clothes you put on, a
gringo who always has more money according to local people. Wear neat and clean
clothes not to deter people.
3.
Hitchhiking
in some of the countries might be quite dangerous and you had better use local
public transport which, when it comes to America, isn’t very expensive.
There are
various opinions concerning hitchhiking in America. I heard that Middle and
South America are very dangerous in this matter. However, everybody says to me
that hitchhiking in Europe is also dangerous so maybe it is the same with
America? When it comes to me „el leon no es como lo pintan” that is ‘the devil
is not so black as he is painted’.
The key to the success
is to be sensible and listen to your intuition. It isn’t easy but it works
(maybe if I had
been less sensible and provident, instead of having troubles, I would have seen moreJ)
How to behave?
1.
Don’t
ignore what the local people say. However, sometimes, they tend to overreact
when it comes to cautions. For instance, I was advised against travelling by
chickenbuses as they are dangerous and the people warned me against going by
that vehicle to the capital city. But I went there and nothing bad happened. I
was warned against red buses in the capital of Guatemala but I didn’t listen to
it and again I survived. In Honduras, I
was told not to travel to Garifuna villages under any circumstances. I did it
and it was fantastic. It is worth listening to local people but sometimes you
have to make allowances for what they say. They do it as they are also afraid.
Sometimes it is because of their racist attitude (eg. towards Garifuna) and
sometimes because their belief that a tourist expects comfort and luxury and
sometimes it is simply because local travel agencies must earn money
2. Don’t wander
around empty and suspicious part of the cities.
Not always did I
take that advice into consideration as I wasn’t aware of the fact that the
places were dangerous. Or maybe they weren’t?
3.
Don’t
go out at night.
I went out at
night when I was in the places which were tourists resorts eg. Antigua and in
small towns in Honduras, too. But there were many places where I stayed at the
hostel after the sunset.
4. Keep your
camera out of sight.
There were
cities where I didn’t follow that rule eg. Quetzaltenango as I knew nothing bad
would happen. What I did was to paint the logos on the camera. Nobody tried to
steal my camera or a bag from me.
5.
It
is worth having some change in the wallet just in case the attack. The rest of
money you should keep in the inside pockets in your trousers or in a special
belt with a zip where you can hide your money.
I always had 10
$ with me. Just in case. Fortunately, I had never used it.
6.
Don’t
have valuable belongings with you.
Hardly ever did
I take that advice as I didn’t want to leave my laptop computer, cameras and
lenses in the hostel. So I usually took them with me. And in two cases when I
didn’t take my camera because I was told the place would be extremely
dangerous, I lost the change to take really nice photos :)
In my next post
I’m going to write about the gadgets which proved useful when it comes to
safety.
O bezpieczeństwie w podróży oraz o tym co warto ze
sobą mieć, wybierając się w drogę napisano już wiele. Każdy ma jednak swoje
doświadczenia i myślę, że każde warto opisać.
Kilka dni temu znajomi opowiadali mi historię swoich
znajomych, którzy niedawno powrócili z tych samych rejonów świata, w których i ja
się błąkałam. I oświadczyli mi, że chyba wszystkie nieszczęścia spadły właśnie
na nich. Najwidoczniej w przyrodzie równowaga musi być zachowana. Znajomi znajomych
podróżowali jednak kilka miesięcy dłużej i to w dodatku autostopem, więc w
sumie nic dziwnego – mało przyjemne wydarzenia miały prawo wystąpić (choć też
wcale nie musiały). Ja kocham autostop, ale chyba nie zdecydowałabym się na ten
rodzaj transportu w tych krajach, a przynajmniej na pewno nie sama, bo z osobą
towarzyszącą? Kto wie?
Ich i okradli kilkakrotnie, i napadli, i nawet
pobili. Dziwi mnie, że nawet napotykani po drodze ludzie byli do nich źle
nastawieni i nieżyczliwi, przeganiali i rzadko wyciągali pomocną dłoń. Jakoś mi
się to w głowie mojej nie chce pomieścić, bo z taką życzliwością, jak tam
naprawdę nigdy chyba się nie spotkałam.
Zaczęłam zastanawiać się skąd taka różnica w doświadczeniach,
a przede wszystkim w podejściu Latynosów. Może wynikała ona z tego, że ja byłam
samotnie podróżującą białą kobietą. Oni byli parą mieszaną męsko-damską, w
dodatku starali się ubierać w najgorsze ciuchy ze lumpeksu, by wyglądać na takich,
którzy nic nie posiadają, chcąc w ten sposób zniechęcać złodziei. Może w tym tkwił
błąd? Ja ubrana byłam zawsze schludnie i… jak turystka. W końcu i tak byłam „obca”
i niezależnie od tego, co bym na siebie włożyła, to i tak jako „gringo” było
dla wszystkich oczywiste, że kasy mam jak lodu :). A czyste
ubranie i schludny wygląd, niezależnie od kraju, zawsze jest istotne, bo wiadomo,
że pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
Z powyższych przygód wykluwa się kilka wniosków.
1. Kobietom
podróżującym samotnie, choć z jednej strony jest trudniej, to w rzeczywistości
jest łatwiej, bo prawie każdy chce otoczyć je opieką i pomóc.
2. Schludny
wygląd, czyste ubranie to podstawa, by nie odstraszać ludzi. Niezależnie od
tego, co włożysz i tak zawsze jesteś „gringo”, a gringo nawet ten fatalnie
ubrany, według miejscowych ma i tak więcej pieniędzy niż oni sami.
3. Podróżowanie
stopem w niektórych krajach nie jest najbezpieczniejsze i może lepiej przyjąć
strategię podróżowania komunikacją lokalną, która jeśli chodzi o Amerykę
Łacińską nie jest droga.
Z tym autostopowaniem
po Ameryce może być różnie. Wprawdzie słyszałam wielokrotnie, że Ameryka
Środkowa czy Południowa jest pod tym względem bardzo niebezpieczna, ale w
Europie też od pomysłu „stopowania” wszyscy mnie odwodzą, więc może tak samo
jest z Ameryką? Od pomysłu podróży w tamte rejony w ogóle mnie odciągano, mimo że chciałam tam lecieć samolotem.Bo niebezpiecznie, bo mnie okradną, pobiją, zgwałcą. Całe szczęście w moim przypadku okazało się, że „el leon no es como lo
pintan”, czyli po naszemu „nie taki diabeł straszny jak go malują”.
Kluczem do sukcesu jest jednak rozsądek i słuchanie
własnej intuicji. Trudne to zadanie, bo można się czasem pomylić, przesłyszeć, co intuicja chciała powiedzieć lub dopowiedzieć sobie za nią. Generalnie jednak ta zasad działa. (Chociaż może, gdybym mniej
zdrowego rozsądku zachowywała i nie była tak przezorna, to więcej bym
zobaczyła, a nie koniecznie źle skończyła J)
Jak postępować?
1. Słuchać przed czym ostrzegają miejscowi, gdzie nie
należy samemu chodzić, chociaż bez przesady oczywiście, bo oni potrafią też
sporo przesadzać z tym zachowaniem ostrożności.
Mnie np. ostrzegali w Gwatemali
przed jazdą chickenbusami: że niebezpiecznie, a już na pewno, żeby w życiu nie jechać
nimi do stolicy. Pojechałam i przeżyłam. Ostrzegano, by nie wsiadać do
czerwonych autobusów w stolicy Gwatemali – też jakoś to przeżyłam. Nie mówiąc,
by nie podróżować samej do wiosek garifuńskich w Hondurasie – mało, że
przeżyłam, to jeszcze było fantastycznie.
Warto słuchać miejscowych, ale też warto brać na to poprawkę. Czasami przemawia przez nich własny strach, czasem
rasizm (jak w przypadku Garifunów), a czasem
przekonanie, że turysta to musi przebywać w komforcie, no i przede wszystkim dać zarobić
agencjom turystycznym, specjalnie na potrzeby turystów stworzonym. W końcu gdzieś tę wielką forsę, którą posiada, musi wydać.
2. Nie kręcić się po pustych i podejrzanych
dzielnicach.
Też się trochę kręciłam, ale często nie miałam
pojęcia, że są to podejrzane dzielnice. A może wcale nie były?
3. Nie chodzić samemu w nocy.
W miejscach i miastach bardziej turystycznych, np. w
Antigua chodziłam sama i wieczorem i nawet w nocy. W małych miasteczkach, np. w
Hondurasie również. Były jednak miejsca, w których po zachodzie słońca starałam
się nosa nie wyściubiać.
4. Nie nosić na wierzchu sprzętu fotograficznego,
nie obnosić się z nim.
W wielu miastach, jak chociażby w Quetzaltenango, w
którym trochę mieszkałam, bez żadnych problemów spacerowałam z aparatem na
wierzchu. Nie chciało mi się z nim chować „za pazuchą” i przyczajać.
Zamalowałam tylko jaskrawe napisy firmowe i tyle. Nikt nigdy nie próbował mi
wyrwać ani torby ani aparatu. Gdy wędrowałam sama w bardziej pustynne miejsca, starałam się nie świecić nim po oczach i zmuszona byłam uprawiać gimnastykę na zasadzie wiecznego chowania i wyciągania aparatu z plecaka.
5.Warto mieć w podręcznym portfelu zawsze jakieś
drobne, by
oddać je w razie napadu, a resztę pieniędzy mieć pochowaną w
wewnętrznej kieszenie, schowanej pod spodniami lub w specjalnym pasku z
zamkiem, w którym można ukryć zrulowane pieniądze, ewentualnie we wszytych od
wewnątrz w spodniach kieszeniach.
Ja miałam zawsze dziesięć dolarów w kieszeni. Tak na
wszelki wypadek, który całe szczęście nie wystąpił.
6. Nie nosić ze sobą drogocennych rzeczy.
To często powtarzana rada, z której ja prawie nigdy
nie korzystałam. Nie chciałam netbooka, aparatów, obiektywów zostawiać w
hostelu. Uważałam, że jest większe prawdopodobieństwo, że tam mi coś zginie niż, że ktoś mnie napadnie. Zwykle więc wszystko targałam ze sobą. A dwa razy, gdy nie wzięłam,
bo ostrzegano mnie, że jest mega niebezpiecznie, straciłam znacznie więcej, bo
super okazje do zrobienia ciekawych zdjęć :)
A o tym, jakie gadżety okazały się przydatne w podróży, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, w następnym poście.