sobota, 23 lutego 2013

Birthday thoughts on lonely travelling
Urodzinowe przemyślenia o samotnym podróżowaniu



I have just made a new tattoo (in my mind, I can see my Mother’s scared faceJ) Don’t worry Mum. It isn’t real. I drew it with a pen. I put 55 lines on my wrist. Why 55? Because that is the number of days which has left to my comeback to Poland. I know it is not a good idea because the tattoo is going to vanish every time I have a shower but it is my new strategy. Every day I’m going to draw new lines, every day one line less. Why am I doing it? Why am I writing about it? It’s nothing wrong with me here. I can see beautiful places, do incredible things, meet fantastic people and I lead the life I have been dreaming of – I am making my dreams true. I am doing things most people would never do. I spent a night in the jungle, I had an opportunity to see my beloved animal – puma (it doesn’t matter I didn’t see it, it’s the opportunity that really counts.). I could play with a real monkey (instead of observing it in the zoo) and embrace it. I reached the highest summits of Guatemala and Honduras, I admired the breathtaking views from the volcanoes. I met a lot of nice people. With a candle in my hand, I waded through the water in the cave. I overcame my fear of snakes and tarantulas. To my surprise, I saw the places only few tourists visit. I learned a lot about the culture, its customs and traditions and I managed to prove that the devil is not so black as he is painted. I proved that the countries, considered to be dangerous and avoided by tourists, are magnificent and incredible. The best routes are those which aren’t followed by many foreigners. When you follow them you can have great adventures and meet really interesting people. I had to cope with bedbugs and mosquitoes, I went to the places which weren’t advisable. I learned about the problems of local people – Garifuna people or homeless children in the capital of Honduras. Evey experience taught me a new lesson and made me aware of the problems to solve and actions to take in the world. That is why it is worth travelling, for all those experiences and memories.
The message is simple: it is worth making your dreams true and showing other people that every dream can be made true. It’s enough to want something and not to be afraid to take a risk. 
It isn’t surprising that you feel fear. It is with me every day. But I keep saying my favourite statement ‘No risk no fun’. And it is really true. We have only one life to live and that’s why we must take everything what it gives to us.
When the bad days come, I feel better if I think that I can busk in the sun whereas there are cold, rainy or snowy days in Poland. When you jump over puddles or wade through the snow, I swim in the warm Caribbean sea looking out for pirates, imbibe with the smell of hot sand and eat chilled juicy watermelon.  When you go to work early in the morning, I pack my backpack and set off to meet new adventures, not knowing what will happen this time. However, don’t think that I am the person who has a wonderful life, walks on the beaches and wanders through the jungles, doesn’t have to get up in the morning and go to work and is free like a bird. You should remember that:
When you, my dear friends, wrap your bodies in a warm duvet in your own cosy clean bed, I wrap myself in a sleeping bag and hope not to be attacked by any bedbug. When you fall asleep next to your partner who you can embrace, I fall asleep in the company of several people in the dormitory and the only living creature I can embrace is the spider hanging on the web next to my bed. When you listen to your partner’s breath (sometimes snoring as wellJ), I listen to the symphony of sounds produced by my night companions: to snoring, coughing, blowing noses, farting, scratching, watches ticking and mobiles ringing at different times of the night. When you get up at 7am to have breakfast, I have been awake for at least two hours and in the dark I try to find my clothes, and tripping over various items lying on the floor, I sit on the chair outside the dorm and wait for my sleeping companions to wake up. When you have dinner with your family, I eat a tortilla with avocado bought at the stall next to bus stop. When you get ready to bed, I try to find a hostel and wonder if I will be able to get there before it gets dark. When you can rely on your close relatives, I can depend only on their virtual support and I have to cope with everything on my own.
You may ask me if travelling is cool. I will answer ‘Yes it is’. Travelling is great but it might be difficult especially if you travel alone. Lonely travelling has its pros and cons.  On one hand, I am independent of anybody and anything, I am a master of myself, I can sleep where I want, eat what I want, I can travel at my own pace. On the other hand, I am responsible for arranging everything. I am not allowed to say ‘I don’t know’ ‘You think ‘cause I’m tiered and fed up’. I am in charge of everything here.
There are two sides of travelling. Not only one as most people, who have never travelled, think. Travelling doesn’t mean only beautiful views and incredible adventures. Dirt, toil, bedbugs, problems, unfriendly people, cheaters, non-existing places are also the part of travelling. All in all, travelling is great but difficult when you miss your family and when you don’t feel safe.
Longing is the biggest sore point of travelling. I really miss our conversations, meetings with my sister and her (my) beloved Lukasz. I dream of going to the cinema with my husband, having dinner, going for a walk or for beer in his company. I miss the concerts of Pipes with my Edith, jumping and having fun at the concert of boys from Kuśka Brothers . I miss my meetings with Martusia to talk about all sore points for the world. When you travel alone you feel homesick. Sometimes homesickness is so overwhelming and you start thinking that it would be great to spend a few hours in a shopping mall (European, safe shopping centre) or to drink coffee at McDonald’s (I have never expected I would say something like that).
Despite all these facts, in spite of all problems, fears, worries and longings, I know that when  I come back home I will miss this place, I will miss my adventures and the unknown. In winter, I will miss mosquitoes and even bedbugs. That’s the life. We long for things we don’t have at this very moment. We are doomed to longing.
That’s why I am enjoying my adventures, learning to cope with failures and getting stronger to set off to my next journey stronger and more experienced. Although there are many obstacles on my way and longing for my relatives,  there will be next journey as travelling is what makes me the happiest person in the world. 
Buen viaje i hasta luego!
Urodzinowe przemyślenia o samotnym podróżowaniu Właśnie zrobiłam sobie nowy tatuaż (już widzę przerażoną minę moje Mamy :) ) Nie martw się Mamo. Tatuaż jest nieprawdziwy. Taki namalowany zwykłym długopisem. Wyrysowałam sobie na nadgarstku 55 kresek. Dlaczego 55? Bo tyle dni dzieli mnie od powrotu do Polski. Wiem, że to marny pomysł, bo każdego dnia przy kąpieli ów tatuaż będzie mi się zmywał, ale ja obrałam taką taktykę, by zamiast wykreślać codziennie jedna kreskę, każdego dnia rysować wszystkie od nowa, tylko każdego dnia o jedną mniej. Po co to robię i dlaczego o tym piszę? Nie żeby było mi źle w podróży. Zwiedzam piękne miejsca, robią fantastyczne rzeczy, poznaję cudownych ludzi i żyję tak, jak zawsze tego pragnęłam – spełniam marzenia. Robię to, co dla wielu ludzi pozostaje jedynie w sferze marzeń. Miałam możliwość spania w dżungli i realną szansę na spotkanie z moim ukochanym zwierzęciem – pumą (nieważne, że do niego nie doszło, ale szansa była). Mogłam pobawić się z najprawdziwszą małpką (a nie tylko oglądać ją w zoo zza krat) i razem z nią po psocić, poprzytulać się. Zdobyłam najwyższe szczyty krajów, podziwiałam, zapierające dech w piersiach, krajobrazy z wulkanów. Poznałam też sporo fajnych ludzi. Brnęłam ze świecą przez jaskinię pełną wody. Mimo panicznego lęku przed wężami i tarantulami szłam bez strachu w dżunglę, w której one żyją, licząc jednak na to, że je spotkam. Docierałam w miejsca, w które dociera niewielu turystów, chociaż sama bym się tego po sobie nie spodziewała. Zapoznawałam się z kulturą innych krajów, z ich zwyczajami i tradycjami i mogłam udowodnić, że nie „taki wilk straszny, jak go malują”, że tu w państwach, o których mówi się, że są niebezpieczne, i których turyści unikają, może być naprawdę cudownie, bo w końcu najfajniejsze są te szlaki, którymi nie podąża zbyt wielu obcokrajowców. Na tych szlakach można napotkać najlepsze przygody i najciekawsze jednostki. I choć niejednokrotnie mierzyłam się z pluskwami i komarami, nie raz w strachu brnęłam przed siebie, w miejsca, w które inni odradzali mi iść. Nie raz natknęłam się na trudne historie jak chociażby te z Garifunami czy bezdomnymi dziećmi ze stolicy Hondurasu. Każde doświadczenie jednak uczy mnie nowych rzeczy i pokazuje jak wiele na świecie jest do zrobienia i w jak wielu my sami możemy pomóc. Dla tego wszystkiego, dla tych doświadczeń i dla tych wspomnień, które pozostaną na zawsze, warto podróżować. Przesłanie jest proste: warto jest spełniać marzenia i pokazywać innym, że każde marzenie jest możliwe do zrealizowania. Wystarczy tylko chcieć i nie bać się podjąć ryzyka. Oczywistym jest, że towarzyszy temu strach i obawa. Mi towarzyszą one niemal każdego dnia. Jednak wciąż powtarzam sobie moje ulubione powiedzenia: „No risk, no fun” – i taka jest prawda. Życie jest tylko jedno i należy je wykorzystać maksymalnie. W te trudniejsze dni towarzyszy mi myśl, że podczas deszczowych, śnieżnych i zimnych wieczorów w Polsce, gdy Wam nawet nie chce się wynurzyć nosa z domu, ja swój nos spiekam w słońcu. Gdy Wy przeskakujecie przez kałuże lub brniecie przez śniegi, ja pływam w gorącym Morzu Karaibskim, wypatrując piratów, wdycham zapach piasku, prażonego w południowym słońcu i zajadam się zimnym, soczystym arbuzem. Podczas gdy Wy grzecznie ruszacie z rana do pracy, ja pakuję plecak i ruszałam na spotkanie z nowa przygodą, nie wiedząc, co tego dnia może mnie spotkać i gdzie dotrę. Jednak, gdy Wy myślicie, że ja to mam cudowne życie, biegam po plażach i dżunglach, nie muszę wstawać rano do pracy i generalnie prowadzę kolorowe życie wolnego ptaka, pamiętajcie że: Podczas gdy Wy kochani zawijacie się w ciepłą kołderkę w przytulnym, czystym i własnym łóżku, ja otulam się w swój śpiwór tak szczelnie, że wystają mi tylko gałki oczne i modlę się, by żadna pluskwa nie przedarła się przez ten zbrojny pancerz. Podczas gdy Wy zasypiacie przy boku swego partnera, do którego możecie się przytulić, ja zasypiam w towarzystwie kilkorga osób, śpiących w tym samym dormitorium i mogę, co najwyżej przytulić się do pająka, zwisającego samotnie na swej nitce tuż obok mojego łóżka. Podczas gdy Wy w nocy wsłuchujecie się w oddech ukochanej osoby (no, czasem też w chrapanie ), ja wsłuchuję się w orkiestrę dźwięków, wydawanych przez całe moje nocne towarzystwo: w chrapanie, kaszlenie, smarkanie, drapanie, dźwięk tykających zegarków i niewyciszonych telefonów, które dzwonią o różnych porach, w zależności od kontynentu, z którego pochodzą ich właściciele. Podczas gdy Wy wstajecie o siódmej rano, by zjeść śniadanie, ja od co najmniej dwóch godzin już nie śpię i po ciemku, by nikogo nie zbudzić, próbuję znaleźć swoje ubranie, ubieram się i potykając się o setki rzeczy, leżących na mej drodze, zasiadam na krzesełku na zewnątrz dormitorium, by doczekać aż reszta naszej „śpiącbudy” się obudzi. Podczas gdy Wy zasiadacie z rodziną do obiadu, ja na szybko zjadam tortillę z awokado, kupionym na straganie tuż koło terminalu autobusów. Gdy Wy przygotowujecie się do wieczornego snu, ja kombinuję, gdzie tu w ogóle znaleźć jakiś nocleg i zastanawiam się czy w ogóle uda mi się do niego dotrzeć przed zmrokiem. Gdy Wy macie realne wsparcie od bliskich, ja muszę liczyć jedynie na to wirtualne, a poza tym mogę liczyć tylko na siebie. Jeśli spytacie mnie czy podróżowanie jest fajne. Odpowiem, że tak, że jest cudowne, ale bywa też bardzo trudne, zwłaszcza gdy podróżuje się samemu. Samotne podróżowanie ma swoje zalety i wady. Nie muszę być od nikogo zależna i mogę robić, co mi się podoba, mogę spać, gdzie zechcę, jeść o porze, która mi odpowiada, poruszać się we własnym tempie, ale też odpowiedzialność za zorganizowanie wszystkiego i za zaplanowanie wszystkiego zależy tylko ode mnie. Nie mogę powiedzieć: „Nie wiem”, „Ty kombinuj, bo ja jestem zmęczona, bo nie mam siły, bo mama dość”. Muszę stać na straży wszystkiego. Podróżowanie ma dwie strony. Nie tylko jedną jak wielu, którzy się w prawdziwą podróż nie wybrali, może się wydawać. To nie tylko piękne widoki i niesamowite przeżycia. To też brud, trud, pluskwy, problemy, nie zawsze przychylni ludzie, oszuści, miejsca, które nie istnieją. Podsumowując jednak: Podróżowanie jest fantastyczne, ale bywa też trudne, gdy doskwiera tęsknota za bliskimi i tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa. O tak, tęsknota, to największa bolączka podróżowania. Tęskno mi do rozmów z Wami, do spotkań z moją siostrą i jej (moim) kochanym Łukaszem. Marzy mi się pójście z mężem do kina, zjedzenie z nim wspólnego obiad, pójście na spacer czy na piwo. Brakuje mi wyjazdu na koncert Pipesów z moją kochaną Edith, poskakania i powygłupiania się na koncercie moich kochanych chłopaków z Kuśki Brothers i spotkania z Martusią, celem obgadania wszystkich bolączek świata. Po prostu w samotnej podróży bywa, że doskwiera tęsknota za domem. Czasem bardzo mocno. Tak mocno, że przyjemność zaczyna sprawiać spędzenie kilku godzin w centrum handlowym (takim europejskim, dającym złudne poczucie bezpieczeństwa), czy wypicie kawy w McDonaldzie (w życiu bym siebie o to wcześniej nie podejrzewała!) Mimo tego wszystkiego, mimo jednak wielu bolączek, kryzysów, obaw i tęsknot, wiem jedno, że gdy wrócę do domu, to będę bardzo tęskniła za tym, co mam teraz: za nową przygodą każdego dnia, za nieznanym i niewiadomym. Pewnie w zimie to nawet za komarami zatęsknię, a czasem może nawet za pluskwami. Bo takie jest życie, że tęsknimy za tym, czego akurat nie mamy, co oznacza, że tęsknota towarzyszy nam wiecznie. Dlatego też teraz dalej czerpię radość z przygód, uczę się na dalszych niepowodzeniach, wzmacniam się i hartuję, by w następną podróż ruszyć już znacznie silniejsza. Tak, w następną podróż, bo mimo niedogodności, pluskiew, nie zawsze przyjaznych ludzi i okoliczności, pomimo straszliwej tęsknoty za bliskimi i za poczuciem bezpieczeństwa, towarzyszącym we własnym, znanym kraju, podróżowanie jest tym, co sprawia, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. 
Buen viaje i hasta luego!