‘All roads lead
to heaven’ I thought while we were going up by the bus higher and higher. We
were going past the hills embroidered with incredibly green trees and tiny
houses, squeezed between rocks, with balconies overlooking the ocean. The
closer we were, the more the capital and at the same time, the biggest city on
the island, started looking like a town made of Lego blocks. The houses became
smaller and smaller and I had an impression that I was looking at the toy
houses.
I was wondering
how long our journey would last. The road to heaven had to have its end, didn’t
it? The landscape started changing, there were not any more houses and gardens.
No terraces with bananas trees and vineyards. I could see only forests immersed
in clouds – green and black forests. The black ones would create a good scenery
for a science-fiction movie. The clouds floating between their black burnt
branches looked like smoke hovering over the conflagration. I thought that the
world could look like that after the global disaster. Suddenly, we were in the
zone of green trees again. And so it was all the time during our journey. The
greenness of the trees alternated with the blackness of the dark scenery of the
planet destroyed with the weapon of mass destruction.
After an hour
journey we reached our destination. It took us quite a lot of time to get there
as Ribeiro Frio was only a few kilometres from the capital. Nobody was in a
hurry to leave the bus. It was cold outside. The wind was blowing strongly and
it was raining heavily. I didn’t expect such weather reading the information
about the temperatures on the island of everlasting spring. It was even more
surprising as the weather was completely different when we left the hotel in
the morning. The capital was bathed in sunlight and it was boiling hot.
Fortunately I took my raincoat with me. I took also my windstopper just in
case. I should have also taken a hat, a scarf and a pair of gloves. Believe me,
they would have proved useful.
Some of the passengers
gave up and continued their journey. Some of them (including me and my husband)
got off the bus. Most of them went to two local cafes, hoping the weather
would change. They didn’t have any other
option. The next bus was in 2 hours’. Only a few couples decided to trek
through the picturesque track along levadas
that is aqueducts specific for Madeira. We didn’t visit a viewpoint as we
wouldn’t see anything expect the fog. We went straight away to the 12 kilometres’
trail to Portela. It led us along the canals, tunnels excavated in the rocks,
at the edges of the steep precipices the deepness of which was unknown for us
and we had to take guide’s word for its picturesque views. Well, it was the
only thing we could do as it was raining heavily and the fog was getting
thicker and thicker.
Because I said goodbye to my trekking boots in Mexico,
this time I was wearing trekking sneakers. Unfortunately, my shoes had a
special net for ventilation and, in my case, for absorbing water and mud
better. And.... although I was really cold and soaking wet, although I didn’t
see the views, the trail impressed me much. The forest we were walking through
consisted of trees and plants as luxuriant as those in the tropical forest. The
fog and drizzle made that place even more mysterious.
The trail from
Ribeiro Frio to Portela is very popular among all visitors. I must say we were
lucky in some way as the bad weather deterred tourists from coming here. Thanks
to it, we could fully enjoy the silence and the beauty of that place although
it was cold and wet. Without the company of noisy crowd of Frenchmen.
In Portela, a
tiny village with a great amount of taxis hunting for tourists and with one
small cafe, we had to wait an 1,5h for the bus which went to the capital more
than an hour.
The capital
greeted us with the sun. What is incredible about Madeira is the fact that such
a small island has such diversified weather and temperatures. In the north it
is cold and wet whereas in the south the weather is sunny and the people
sunbathe by the pools and on the benches in the Old Town. Maybe the weather on
Madeira we experienced is not always like that but we had no choice but to face
it and enjoy our stay there.
Useful
information:
How to get
there:
Bus nr 56 from
Funchal to Riberio Frio. The bus leaves at 10 am. The bus nr 53 from Portela to
Funchal at 3 pm. Single ticket: 4E.
„Wszystkie drogi prowadzą do nieba”, pomyślałam, gdy wspinaliśmy się autobusem coraz wyżej i wyżej. Mijaliśmy wzgórza utkane z drzew, porażających swoją zielonością i domków powciskanych w skały z tarasikami, z których widok wychodził na ocean. Im byliśmy wyżej, tym stolica i największe miasto Madery – Funchal zaczynało przypominać miasteczko z klocków. Domki robiły się coraz mniejsze i mniejsze i miałam wrażenie, że patrzę na planszę do gry z domkami wielkości tych używanych w grze Eurobiznes.
Wspinaliśmy się wciąż wyżej i zastanawiałam się jak
długo jeszcze będziemy się piąć, przecież droga do nieba nie może być
nieskończona. Krajobraz zaczął się zmieniać. Nie było już domów i ogródków. Nie
było już tarasów z bananowcami i winnicami. Wokół rozciągały się już tylko
lasy, skąpane w chmurach – lasy zielone i lasy czarne. Te z czarnych spalonych
drzew z błądzącymi wśród nich chmurami spokojnie mogłyby tworzyć tło dla
wydarzeń filmu science-fiction. Chmury sprawiały wrażenie unoszącego się nad
pogorzeliskiem dymu. Tak mógłby wyglądać świat po zagładzie. Po chwili wkroczyliśmy
znów w zieloność lasów. Potem mieszały się one i raz zachwycały piękną
zielenią, by za chwilę wprowadzić mroczny klimat, spalonej bronią masowego rażenia
zniszczonej planety.
Po prawie godzinnej wspinaczce autobusu, choć
miejscowość Ribeiro Frio, do której zmierzaliśmy od stolicy dzieliło zaledwie
kilka kilometrów, dotarliśmy na miejsce. Nikomu jednak nie spieszyło się z
wysiadaniem. Na zewnątrz panował ziąb. Wiało i lało. Po informacjach w
Internecie, donoszących o średnich temperaturach na Maderze, mieszczących się w
okolicach 20-25 stopni, i określających Maderę „wyspą wiecznej wiosny” takiej
pogody tu się nie spodziewałam. Zwłaszcza, że gdy opuszczaliśmy hotel, stolica
skąpana była w słońcu i panował potworny skwar. Całe szczęście, że moja kurtka
przeciwdeszczowa jest lekka, bo nie miałam dylematu czy ją brać, czy też
zostawić. Na wszelki wypadek miałam ją zawsze pod ręką. I całe szczęście, że
nie tylko kurtkę przeciwdeszczową, ale i windstopper. Zabrakło mi jedynie
czapki, rękawiczek i szalika, a przysięgam, że przydałyby się.
Część ludzi poddała się i pojechała autobusem dalej.
Część, podobnie jak i my, wysiadła, ale porozchodziła się po dwóch knajpkach,
które istnieją w miejscowości Riberio Frio, licząc że może jednak za czas jakiś
przestanie padać. Zresztą wyboru wielkiego nie mieli, bo najbliższy autobus do
Funchal miał przejeżdżać przez Ribeiro Frio dopiero za dwie godziny.
Levadas |
Zaledwie kilka par zdecydowało się ruszyć ponoć
malowniczą i widokową trasą wzdłuż levadas,
czyli specyficznymi kanałami irygacyjnymi. Na punkt widokowy już się nie
wybraliśmy, bo i po co, skoro oprócz mgły nie ujrzelibyśmy niczego. Uderzyliśmy
od razu w dwunastokilometrową trasę do miejscowości Portela. Trasa wiodła nas
wzdłuż kanałów, tunelami wydrążonymi w skałach, brzegami stromych urwisk,
których głębia była dla nas nieodgadniona i musieliśmy wierzyć na słowo, że
widoki z nich są naprawdę malownicze. No cóż, oprócz wiary nie pozostało nam
nic innego, bo deszcz zacinał, mgła stawał się coraz gęstsza. Ponieważ z moimi
butami trekkingowymi pożegnałam się już w Meksyku, tym razem dreptałam w
trekkingowych adidaskach. Adidaski jednak były z siateczką dla lepszej
wentylacji, no i w tym przypadku dla lepszej chłonności wody i błota w
skarpetki. I chociaż było mi potwornie zimno i byłam totalnie przemoczona i
ubłocona, i chociaż widoków wielu nie było mi dane ujrzeć, to muszę przyznać,
że trasa i tak zrobiła na mnie wrażenie. Las, którym wędrowaliśmy swoją bujną
roślinnością przypominał lasy tropikalne. Mgła i mżawka dodawały miejscu
tajemniczości.
Trasa z Ribeiro Frio do Portela jest niezwykle
popularna wśród przyjeżdżających. I w sumie, co by nie mówić, mogę stwierdzić,
że klimat nam jednak sprzyjał. Zła aura pogodowa odstraszyła większość ludzi,
dzięki czemu mogliśmy w samotności i ciszy cieszyć się urokami tego miejsca.
Może trochę mokro i zimno było, ale za to bardziej ekscytująco i bez
towarzystwa rozwrzeszczanego i hałaśliwego tłumu Francuzów.
W Porteli – malutkiej miejscowości z dużą ilością
taksówek, czyhających na zziębniętych turystów oraz jedną knajpką, zmuszeni
byliśmy czekać półtorej godziny na autobus powrotny, który wlókł się do stolicy
ponad godzinę.
Mój mąż po drugiej stronie tunelu |
Stolica tak, jak pożegnała nas słońcem tak też nas
przywitała. Na Maderze niesamowite jest to, że tak mała wyspa ma tak różną
pogodę i temperaturę. Wystarczy pojechać kilkanaście kilometrów na północ i już
za górami jest zimno i mokro, podczas gdy południe oblane jest słońcem, a
ludzie prażą się przy basenach i na ławeczkach Starego Miasta. Może nie zawsze
tak tu bywa, ale my akurat na taką pogodę tego dnia trafiliśmy.
Przydatne informacje:
Dojazd: Z Funchal autobusem numer 56 można dojechać
bezpośrednio do miejscowości Ribeiro Frio. Autobus odjeżdża o godzinie 10. Z
Portela powrót również autobusem 53 o godzinie 15. Koszt biletów w jedną stronę
niecałe 4 euro.