piątek, 7 czerwca 2013

The Wet Excursion through Madeira Tropical Forest
Mokra wyprawa maderskim tropikalnym lasem



‘All roads lead to heaven’ I thought while we were going up by the bus higher and higher. We were going past the hills embroidered with incredibly green trees and tiny houses, squeezed between rocks, with balconies overlooking the ocean. The closer we were, the more the capital and at the same time, the biggest city on the island, started looking like a town made of Lego blocks. The houses became smaller and smaller and I had an impression that I was looking at the toy houses. 
I was wondering how long our journey would last. The road to heaven had to have its end, didn’t it? The landscape started changing, there were not any more houses and gardens. No terraces with bananas trees and vineyards. I could see only forests immersed in clouds – green and black forests. The black ones would create a good scenery for a science-fiction movie. The clouds floating between their black burnt branches looked like smoke hovering over the conflagration. I thought that the world could look like that after the global disaster. Suddenly, we were in the zone of green trees again. And so it was all the time during our journey. The greenness of the trees alternated with the blackness of the dark scenery of the planet destroyed with the weapon of mass destruction.
After an hour journey we reached our destination. It took us quite a lot of time to get there as Ribeiro Frio was only a few kilometres from the capital. Nobody was in a hurry to leave the bus. It was cold outside. The wind was blowing strongly and it was raining heavily. I didn’t expect such weather reading the information about the temperatures on the island of everlasting spring. It was even more surprising as the weather was completely different when we left the hotel in the morning. The capital was bathed in sunlight and it was boiling hot. Fortunately I took my raincoat with me. I took also my windstopper just in case. I should have also taken a hat, a scarf and a pair of gloves. Believe me, they would have proved useful. 
Some of the passengers gave up and continued their journey. Some of them (including me and my husband) got off the bus. Most of them went to two local cafes, hoping the weather would  change. They didn’t have any other option. The next bus was in 2 hours’. Only a few couples decided to trek through the picturesque track along levadas that is aqueducts specific for Madeira. We didn’t visit a viewpoint as we wouldn’t see anything expect the fog. We went straight away to the 12 kilometres’ trail to Portela. It led us along the canals, tunnels excavated in the rocks, at the edges of the steep precipices the deepness of which was unknown for us and we had to take guide’s word for its picturesque views. Well, it was the only thing we could do as it was raining heavily and the fog was getting thicker and thicker. 
Because I said goodbye to my trekking boots in Mexico, this time I was wearing trekking sneakers. Unfortunately, my shoes had a special net for ventilation and, in my case, for absorbing water and mud better. And.... although I was really cold and soaking wet, although I didn’t see the views, the trail impressed me much. The forest we were walking through consisted of trees and plants as luxuriant as those in the tropical forest. The fog and drizzle made that place even more mysterious.
The trail from Ribeiro Frio to Portela is very popular among all visitors. I must say we were lucky in some way as the bad weather deterred tourists from coming here. Thanks to it, we could fully enjoy the silence and the beauty of that place although it was cold and wet. Without the company of noisy crowd of Frenchmen.
In Portela, a tiny village with a great amount of taxis hunting for tourists and with one small cafe, we had to wait an 1,5h for the bus which went to the capital more than an hour. 
The capital greeted us with the sun. What is incredible about Madeira is the fact that such a small island has such diversified weather and temperatures. In the north it is cold and wet whereas in the south the weather is sunny and the people sunbathe by the pools and on the benches in the Old Town. Maybe the weather on Madeira we experienced is not always like that but we had no choice but to face it and enjoy our stay  there.



Useful information:
How to get there:
Bus nr 56 from Funchal to Riberio Frio. The bus leaves at 10 am. The bus nr 53 from Portela to Funchal at 3 pm. Single ticket: 4E.


„Wszystkie drogi prowadzą do nieba”, pomyślałam, gdy wspinaliśmy się autobusem coraz wyżej i wyżej. Mijaliśmy wzgórza utkane z drzew, porażających swoją zielonością i domków powciskanych w skały z tarasikami, z których widok wychodził na ocean. Im byliśmy wyżej, tym stolica i największe miasto Madery – Funchal zaczynało przypominać miasteczko z klocków. Domki robiły się coraz mniejsze i mniejsze i miałam wrażenie, że patrzę na planszę do gry z domkami wielkości tych używanych w grze Eurobiznes.

Wspinaliśmy się wciąż wyżej i zastanawiałam się jak długo jeszcze będziemy się piąć, przecież droga do nieba nie może być nieskończona. Krajobraz zaczął się zmieniać. Nie było już domów i ogródków. Nie było już tarasów z bananowcami i winnicami. Wokół rozciągały się już tylko lasy, skąpane w chmurach – lasy zielone i lasy czarne. Te z czarnych spalonych drzew z błądzącymi wśród nich chmurami spokojnie mogłyby tworzyć tło dla wydarzeń filmu science-fiction. Chmury sprawiały wrażenie unoszącego się nad pogorzeliskiem dymu. Tak mógłby wyglądać świat po zagładzie. Po chwili wkroczyliśmy znów w zieloność lasów. Potem mieszały się one i raz zachwycały piękną zielenią, by za chwilę wprowadzić mroczny klimat, spalonej bronią masowego rażenia zniszczonej planety.

Po prawie godzinnej wspinaczce autobusu, choć miejscowość Ribeiro Frio, do której zmierzaliśmy od stolicy dzieliło zaledwie kilka kilometrów, dotarliśmy na miejsce. Nikomu jednak nie spieszyło się z wysiadaniem. Na zewnątrz panował ziąb. Wiało i lało. Po informacjach w Internecie, donoszących o średnich temperaturach na Maderze, mieszczących się w okolicach 20-25 stopni, i określających Maderę „wyspą wiecznej wiosny” takiej pogody tu się nie spodziewałam. Zwłaszcza, że gdy opuszczaliśmy hotel, stolica skąpana była w słońcu i panował potworny skwar. Całe szczęście, że moja kurtka przeciwdeszczowa jest lekka, bo nie miałam dylematu czy ją brać, czy też zostawić. Na wszelki wypadek miałam ją zawsze pod ręką. I całe szczęście, że nie tylko kurtkę przeciwdeszczową, ale i windstopper. Zabrakło mi jedynie czapki, rękawiczek i szalika, a przysięgam, że przydałyby się.
Część ludzi poddała się i pojechała autobusem dalej. Część, podobnie jak i my, wysiadła, ale porozchodziła się po dwóch knajpkach, które istnieją w miejscowości Riberio Frio, licząc że może jednak za czas jakiś przestanie padać. Zresztą wyboru wielkiego nie mieli, bo najbliższy autobus do Funchal miał przejeżdżać przez Ribeiro Frio dopiero za dwie godziny.
Levadas

Zaledwie kilka par zdecydowało się ruszyć ponoć malowniczą i widokową trasą wzdłuż levadas, czyli specyficznymi kanałami irygacyjnymi. Na punkt widokowy już się nie wybraliśmy, bo i po co, skoro oprócz mgły nie ujrzelibyśmy niczego. Uderzyliśmy od razu w dwunastokilometrową trasę do miejscowości Portela. Trasa wiodła nas wzdłuż kanałów, tunelami wydrążonymi w skałach, brzegami stromych urwisk, których głębia była dla nas nieodgadniona i musieliśmy wierzyć na słowo, że widoki z nich są naprawdę malownicze. No cóż, oprócz wiary nie pozostało nam nic innego, bo deszcz zacinał, mgła stawał się coraz gęstsza. Ponieważ z moimi butami trekkingowymi pożegnałam się już w Meksyku, tym razem dreptałam w trekkingowych adidaskach. Adidaski jednak były z siateczką dla lepszej wentylacji, no i w tym przypadku dla lepszej chłonności wody i błota w skarpetki. I chociaż było mi potwornie zimno i byłam totalnie przemoczona i ubłocona, i chociaż widoków wielu nie było mi dane ujrzeć, to muszę przyznać, że trasa i tak zrobiła na mnie wrażenie. Las, którym wędrowaliśmy swoją bujną roślinnością przypominał lasy tropikalne. Mgła i mżawka dodawały miejscu tajemniczości.

Trasa z Ribeiro Frio do Portela jest niezwykle popularna wśród przyjeżdżających. I w sumie, co by nie mówić, mogę stwierdzić, że klimat nam jednak sprzyjał. Zła aura pogodowa odstraszyła większość ludzi, dzięki czemu mogliśmy w samotności i ciszy cieszyć się urokami tego miejsca. Może trochę mokro i zimno było, ale za to bardziej ekscytująco i bez towarzystwa rozwrzeszczanego i hałaśliwego tłumu Francuzów.
W Porteli – malutkiej miejscowości z dużą ilością taksówek, czyhających na zziębniętych turystów oraz jedną knajpką, zmuszeni byliśmy czekać półtorej godziny na autobus powrotny, który wlókł się do stolicy ponad godzinę.
Mój mąż po drugiej stronie tunelu

Stolica tak, jak pożegnała nas słońcem tak też nas przywitała. Na Maderze niesamowite jest to, że tak mała wyspa ma tak różną pogodę i temperaturę. Wystarczy pojechać kilkanaście kilometrów na północ i już za górami jest zimno i mokro, podczas gdy południe oblane jest słońcem, a ludzie prażą się przy basenach i na ławeczkach Starego Miasta. Może nie zawsze tak tu bywa, ale my akurat na taką pogodę tego dnia trafiliśmy.


Przydatne informacje:
Dojazd: Z Funchal autobusem numer 56 można dojechać bezpośrednio do miejscowości Ribeiro Frio. Autobus odjeżdża o godzinie 10. Z Portela powrót również autobusem 53 o godzinie 15. Koszt biletów w jedną stronę niecałe 4 euro.